wtorek, 25 września 2012

Diament część 9

Potrzebowała czasu, aby na nowo zaufać. Od tamtej pory do wszystkiego, co miała zacząć robić podchodziła z rezerwą i ostrożnością. Podświadomie wyczuwała zarówno sympatie, jak i lęk do swojej osoby u innych nowo poznanych ludzi, dzięki temu wiedziała, jak ma się do nich odnosić. - Nie wiem Marlena – żaliła się w trakcie wieczornej rozmowy telefonicznej.- Sylwia może i jest miła, ale wyczułam u niej strach - Poczekaj – próbowała podnieść ją na duchu słysząc rozżalenie po pierwszym spotkaniu tanecznej grupy osób poruszających się na wózkach. - Może jeszcze to polubisz? - Nie sądzę. Tym bardziej, że to już było nasze trzecie spotkanie. Cóż... Trudno się mówi. - Ale następne ma już poprowadzić ktoś inny tak? Pójdziesz? – dopytywała się chcąc poznać dalsze zamierzenia - Tak pójdę. Chociażby z czystej ciekawości, żeby być w porządku wobec zaangażowania ludzi i przede wszystkim samej siebie. Tak będzie uczciwie - Takie podejście bardzo lubię. Gdy skończyły o tym rozmawiać Marie poczuła się uwolniona od złych przeczuć Myślała już znacznie spokojniej o nadchodzącym treningu. Gdy nadszedł wreszcie ten dzień zgodnie z własną obietnicą przyszła na salę. Była dość sceptycznie nastawiona, pamiętając wcześniejsze zajęcia z Sylwią, bała się kolejnego rozczarowania. Wprawdzie wchodząc do windy widziała dwoje ludzi, którzy od razu wydali jej się przesympatyczni. Nie chciała jednak dawać sobie kolejnych nadziei. Wszystko miało się wyjaśnić za kilka minut. Marie uśmiechnęła się sama do siebie kiedy wchodząc do sali zobaczyła właśnie ich. Lęk i niepewność z miejsca zamieniły się w swoistą nić sympatii. - Mógłbym was wszystkich tu prosić na chwilę. – chłopak uśmiechnął się miło Kiedy już wszyscy spełnili jego prośbę kontynuował dalej - Jestem Sebastian, a to jest moja narzeczona Sonia – wskazał na dziewczynę. – Kilka dni temu zaproponowano mi poprowadzenie zajęć tanecznych z wami. Nie chcę niczego udawać. Pierwszy raz będę uczył osoby niepełnosprawne Marie wyczuła u nich szczerość, naturalność, i otwartość na innych ludzi, czyli to czego tak bardzo poszukiwała u drugiego człowieka, aby czuć się w jego towarzystwie swobodnie i dobrze. - Nie będę się pytać, czy przyjedziesz na następne zajęcia Sebastiana – zaśmiała się Marlena, kiedy po skończonej lekcji pomagała koleżance ubrać kurtkę w szatni, ponieważ była pewna odpowiedzi twierdzącej - Wiesz jeżeli, w połowie uda nam się zrealizować cel, który sobie wspólnie założyliśmy, to już będzie sukces - Cześć Marie – Justyna, koordynator programu tanecznego złapała dziewczynę tuż przed wyjściem z budynku . – Nie poznałam cię dzisiaj. Bardzo pozytywna zmiana od zeszłego tygodnia - Nie, to nie moja zasługa – zaprzeczyła zabawnie Marlena czując na sobie wzrok pełen wdzięczności - Dokładnie przecież nie będę z tobą tańczyć – odpowiedziała w podobnym stylu Marie. Od tamtego spotkania minęły trzy miesiące. W tym czasie w życiu Marleny zaszło sporo pozytywnych zmian. Na taniec patrzyła teraz z innej perspektywy. ,Zaczął być dla niej przede wszystkim dobrą zabawą. Z czasem wymazała z pamięci okropny holenderski wyjazd, a łapiąc coraz większy kontakt zarówno z Sonią, jak i z Sebastianem na nowo odzyskiwała wiarę w ludzi. Zawsze ceniła u innych wartości takie, jak łagodność czy ten właśnie spokój w kontaktach z innymi, a od nich zdawało się to aż emanować. Kiedy to dostrzegła i sama przed sobą doceniła, zwróciła uwagę na coś, co zauważyła już po kilkunastu minutach ich pierwszego spotkania, a teraz, uzmysłowiła sobie już całkowicie – Że doskonale potrafią słuchać kogoś, z kim rozmawiają. - Marie robisz coś szczególnego?- zapytała półszeptem Justyna - W zasadzie to dopiero przyszłam. Stało się coś? – odpowiedziała tym samym tonem, nie chcąc przeszkadzać innym w zajęciach - Mam do ciebie sprawę, ale wyjdźmy stąd. Marie z zaskoczeniem na twarzy opuściła salę. Myślała, że znów zrobiła coś złego - Na dole czeka niespodzianka. – wyjaśniła dziewczyna przywołując windę - Sonia przyjechała? – zapytała patrząc w twarz koleżanki - Nic ci nie powiem – uśmiechnęła się znacząco – Trzymaj przycisk Gdy zjechały wreszcie na dół pośpiesznie nacisnęła klamkę W środku było kilka osób

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz